a zaczęło się od tego, że mam straszną fazę na poszewki i wszywanie do nich zamka, ale jakoś mi z tym zamkiem nie idzie. Poddałam się ( na jakiś czas) i uszyłam takie zwykłe poduchy na zakładkę.
powstały z resztek, metodą "quilt as you go" czyli pikowałam od razu szyjąc, bo szyłam na kawałku polaru. Metodę tą polecam leniuszkom, jak ktoś nie wiem o co chodzi to chętnie opiszę.
niebieskie powstały dwie, ale jedną od razu darowałam mojemu tatusiowi.
różową obszyłam koronką z odzysku. (w szafie od roku zalega mi skanapkowany patchwork dla dzidziusia w tych wściekle różowych kolorach, nie wiem co mnie napadło) wogóle ta poducha kojarzy mi się z teleexpresem w wersji pink.
1 komentarze:
bardzo podobaja mi sie twoje patchworki, podusie, okrycia lozka, qiulty itp. sa naprawde piekne, gratuluje CI talentu, pa, ania
Prześlij komentarz
dziękuję za komentarz!